Hm, łatwiej byłoby napisać, co jej nie zagraża…
Niemniej jednak warto wspomnieć o kilku kwestiach:
Styl naszego życia nie bez kozery w literaturze medycznej plasuje się na miejscu pierwszym w związku w pływem na funkcjonowanie całego ciała. Możemy mieć dziedziczne skłonności do niemal wszystkiego, jednak czy ich ekspresja, czyli ujawnienie się, będzie miała miejsce, zależy aż w 70% od nas samych:
- zła dieta -> nadprogramowe kilogramy, otyłość mocno zaburzają gospodarkę cukrową, hormonalną, a poprzez to pracę jajników i jąder, bezpośrednio zaburzając proces owulacji i powstawania plemników (spermatogonezę). Ponadto, zbyt wysoka ilość tkanki tłuszczowej generuje powstawanie nadmiernej ilości substancji zwanych adipocytokinami (adipokiny), które – w uproszczeniu – generują ciągły stan zapalny. Nie sprzyja to na pewno chorom autoimmunologicznym, będącym kolejną plagą dzisiejszych czasów wpływającą na płodność. Nadmiar tkanki tłuszczowej = niedobór SHBG – białka wiążącego hormony płciowe. Zbyt mała jego ilość skutkuje zbyt dużą ilością hormonów w postaci wolnej, zaburzając pracę całego ciała. A bardzo często przy tym będąc przyczyną nadmiernej androgenizacji kobiet, czyli nadmiernego owłosienia (hirsutyzm), trądziku, tłustej cery, otyłości brzusznej i innych ciekawych spraw. No i w końcu rzecz prozaiczna, a jak ważna: nadmierne kilogramy u panów, objawiające się większą ilości tkanki tłuszczowej w okolicy podbrzusza i ud generuje lokalne podwyższenie temperatury w okolicy jąder, co jest absolutnie nie wskazane! Plemniki, aby żyć i mieć się dobrze, potrzebują nieco niższej temperatury, niż 36.6. Nie bez kozery jądra zawieszone są w worku mosznowym poza jamą brzuszną. Niby nic, a jednak!
I tu ciekawostka taka: nie zawsze wygląd Claudii Shiffer u pań czy Davida Bekham’a u panów jest gwarantem zdrowia. Nie tylko wygląd zewnętrzny (liczy się wnętrze, oczywiście ?), ale przede wszystkim skład masy ciała ma tu znaczenie największe. Ilości tzw. wisceralnej tkanki tłuszczowej, czyli tej porcji tłuszczyku oblepiającej narządy wewnętrzne, jest groźniejszy dla zdrowia, niż nieco bardziej puchowa budowa zewnętrzna naszego ciała. Warto więc wykonać pod okiem specjalisty (np. dietetyka) analizę składu ciała, czyli tak zwaną bioimpedancję elektryczną.
- papierosy -> cóż, dobre, to one nigdy nie są, jednak mało się mówi o ich wpływie na płodność. A jest on spory: toksyczne substancje zawarte w substancjach smolistych, działających prozapalnie i rakotwórczo, znacznie mogą wpłynąć na zaburzenia owulacji i gospodarki hormonalnej kobiet, jak i również obniżając jakość plemników, m.in. ich żywotność, ruchliwość, budowę genetyczną (wpływają na tzw. fragmentację DNA plemników), podwyższając tym samym ryzyko nie tylko niepowodzenia w zapłodnieniu, ale również wczesnych poronień. No i widoczny w badaniu nasienia znaczny wzrost leukocytów (leukocytospermia).
- alkohol -> okazjonalne spożywanie alkoholu w umiarkowanej ilości dla zdrowego organizmu nie powinno przynieść szkód, pod warunkiem, że te okazje nie będą codzienne. Alkohol, działający toksycznie na organizm, może prezentować podobny wpływ na płodność, jak w przypadku palenia tytoniu. Powstające wskutek jego metabolizowania wolne rodniki potrafią nabawić organizm mnóstwa szkód. Bardzo często widzimy tu również zjawisko leukocytospermii.
- marihuana -> myślę, że każdy trzeźwo myślący
człowiek, a może nawet i ten średnio trzeźwy, jest świadomy wyniszczającego
działania narkotyków tak zwanych twardych.
Z substancjami, zwanymi narkotykami miękkimi, do których zaliczana jest marihuana,
w opinii publicznej i medycznej bywa różnie… Jednak nawet ta marihuana lecznicza, która zawiera związek THC, wywierać może wpływ na hamowanie owulacji, zaburzenia pracy jajników, generowanie stanu zapalnego, obniżenie parametrów nasienia.
- stres -> no tak, w dzisiejszych czasach mamy go pod dostatkiem, w każdej niemalże formie. To, czy i jak potrafimy sobie z nim poradzić, zależy od wielu kwestii, m.in. naszej wrażliwości, efektywności metod łagodzenia stresu, wsparcia, odpowiedniego odżywiania i tak dalej… Wszędobylski stres i życie w ciągłym wyścigu szczurów ma p r z e o g r o m n y wpływ na funkcjonowanie ciała i układu rozrodczego. Podwyższony poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu, generuje ciągły stan zapalny. Stres może znacznie opóźnić owulację lub nie dopuszczać do niej w ogóle; zaburzać wygląd cyklu miesiączkowego, wydłużając lub skracając jego fazy; obniża parametry nasienia. Istnieją badania świadczące o tym, że jest powiązanie między poczuciem bezpieczeństwa u mężczyzn a jakością plemników.
- brak/nadmierna aktywności fizyczna -> i tu sprawdza się stare porzekadło, że znalezienie złotego środka jest najlepsze. Brak jakiekolwiek ruchu, z wyjątkiem wędrówek do lodówki i sięgania po pilot, sprzyja rozrostowi tkanki tłuszczowej, czyli tyciu, a to – jak już wiemy – płodności nie sprzyja pod wieloma względami. Nadmierna z kolei aktywność fizyczna też bywa zwodnicza: u mężczyzn kochających sport podnoszący temperaturę w okolicy jąder (np. kolarze), nasienie bywa osłabione, z racji zbyt wysokiej temperatury, co również zostało już wspomniane. U kobiet natomiast zbyt duża intensywność treningów może prowadzić do niebezpiecznie niskiej zawartości tkanki tłuszczowej – choć znienawidzona w nadmiernej ilości, potrzebna jest do prawidłowego funkcjonowania hormonów kobiecych, gdyż około 30% estrogenów powstaje właśnie w tkance podskórnej, czyli w tłuszczyku. Znów zasada wyważenia aktywności jest tu mile widziana. Ponadto i brak ruchu i jego nadmiar sprzyja powstawaniu wolnych rodników tlenowych – jeśli dodamy to tego źle zbilansowaną dietę i stres, kłopoty gotowe.
- praca -> jeżeli siedzisz za biurkiem 8 godzin, ale starasz się później zrekompensować ten czas jakąś formą aktywności, w dodatku pamiętając o zasadach dobrego odżywiania – świetnie! Ale jeśli po tych kilku- czasem kilkunastu godzinach siedzenia nie dzieje się nic, to już gorzej. Bo wiemy, co się dzieje z tkanką tłuszczową, to raz. Wiemy, że pracy tej najprawdopodobniej będzie towarzyszył stres. I śmieciowe jedzenie w pośpiechu. Albo w ogóle niejedzenie i nadrabianie wszystkiego wieczorną porą. I tu kiepsko podziać się może… Ale nie tylko praca biurowa. W przypadku panów, szalenie istotną kwestią są warunki termiczne i mechaniczne pracy. Nadmierna temperatura otoczenia (np. u górników) lub ciepło generowane wskutek licznych wstrząsów (np. przy pracy z młotem pneumatycznym) ma ogromny wpływ na jakość nasienia, głównie znów ze względu na zbyt wysoką temperaturę w okolicy jąder. Dodatkowo praca narażająca na częsty kontakt z polem elektromagnetycznym lub niektórymi czynnikami chemicznymi dla obu płci może być tak samo groźną, wpływając na funkcję jajników i jąder.
To tak w pigułce. Oczywiście temat niewyczerpany, poruszający kwestie bardzo podstawowe. Warto nieco się zagłębić, poczytać, porozmawiać, podumać… w asyście specjalistów: dietetyki i żywienia, psychologii, fizjoterapii… Pamiętajmy, że człowiek jest całością – i wszystko może wpłynąć na wszystko.